Popyt na mieszkania
Ceny mieszkań w regionie rosną coraz bardziej. Tylko w tym roku podskoczyły o 10 procent, a od lata ubiegłego roku trzy razy tyle. Dziś za metr kwadratowy nowego M musimy zapłacić ponad trzy tysiące zł.
Na rynku wtórnym ceny przekraczają już nawet dwa tysiące zł za metr.
- Euro spada, dolar spada, a u nas mieszkania drożeją. To jest istne szaleństwo cenowe - powiedział "Porannemu" Waldemar Lemański, szef Wschodniej Agencji Nieruchomości.
Niestety, Białystok już się dusi. Nie ma nowych atrakcyjnych terenów budowlanych, a także miejscowych planów (określają, co można, a czego nie można budować). Najciaśniej jest w śródmieściu. Dlatego działki są drogie, a to bezpośrednio przekłada się na ceny.
Apetyty białostoczan rozbudziły banki. Te oferują tanie kredyty, w tym walutowe. Te ostatnie są niżej oprocentowane niż złotowe. Zdaniem pośredników, obecnie około 90 procent ich klientów korzysta z kredytów.
Popularne są zwłaszcza kredyty we frankach szwajcarskich, ale już w lipcu może to się zmienić. W związku z tym, że są duże wahania kursów walut, nadzór bankowy wprowadza zmiany: banki muszą mieć większe zabezpieczenie tych kredytów niż dotychczas. To oznacza, że będą mniej dostępne dla przeciętnego Kowalskiego niż obecnie.
Wzrost cen mieszkań pociągnął za sobą ceny działek i domów. Najatrakcyjniejsze tereny na Bojarach, na Nowym Mieście i na osiedlu Mickiewicza przekroczyły już grubo 200 zł za metr. Nieco tańsze są działki na osiedlu Wyżyny (150-170 zł za metr) i w Starosielcach (100-150 zł). Najtańsze tereny budowlane znajdziemy w podbiałostockich miejscowościach. Tam za jeden metr właściciele żądają od 40 do 100 złotych. Ze względu na cenę i lokalizację tereny te cieszą się coraz większym zainteresowaniem.
Kurier Poranny